przez ChaOS » 2007-03-29, 04:06:39
Co do wysadzania, opowiem Wam jedną z moich starszych, kulinarnych historii.
Kilka dobrych lat temu, kiedy jeszcze lubiłem słodycze do tego stopnia, że produkowałem je sam, zanabyłem puszkowane, zagęszczone i słodzone mleko do kawy. Zgodnie z wcześniejszymi eksperiencjami, udanymi zresztą, włożyłem ową puszkę do garnka z wodą i odpaliłem gaz. Jeśli wszystko poszłoby zgodnie z planem (dla ciekawych: jeśli wyżej opisane mleko gotować przez 2 godziny w hermetycznej puszcze, powstanie kajmak - bardzo słodka substancja używana w cukiernictwie, zwykle zamiast toffi) otrzymałbym upragnioną, słodką esencję... jeśli by poszło. Jakoś 30 min po zagotowaniu zadzwonił dzwonek, otworzyłem... w progu stała moja Śliczna, przemoczona do nitki, bo padało.
Jak się słusznie domyślacie zapomniałem o kajmaku.
Rezultat: po usłyszeniu głuchej eksplozji z kuchni, mój mózg przypomniał mi o tym, że jakieś 1,5 godziny temu miałem dolać wody. Zawartość puszki, swoją lepką i gorącą masą oblepiała 90% wszelkich możliwych powierzchni kuchennych + poszła ładna fala uderzeniowa strącając słoiki z przyprawami, a sama puszka uszkodziła okap. Nigdy więcej nie zrobiłem kajmaku.
UWAGA: Po 2 godzinach na ogniu (należy pamiętać o dolewaniu wody i przekręcaniu puszki, która zawsze powinna leżeć na boku), puszkę należy wyjąć i włożyć do zimnej wody, a najlepiej pod kran... otwierać DOPIERO po całkowitym ostygnięciu. Kumpel otworzył tuż po gotowaniu i do dziś męczy się z bliznami po poparzeniach na twarzy i dłoniach. Jak to człowiek musi ryzykować czasem, żeby sobie dobrze podjeść.
Jak byś nie patrzył: Twoje ręce, Twoje nogi, Twoja głowa... wszystko zmierza w kierunku Twojej dupy.