ferty napisał(a):Moim zdaniem maja racje twierdząc, że jesli pracodawca będzie dawac w firmie tylko śmieciówki, to ludziom może niespecjalnie zalezec na pracy i owszem będą wykonywać robotę, ale czy efektywnie? Raczej będą szukali innej pracy.
Wątpię, a nawet sądzę, że jest wręcz przeciwnie. Na umowie o dzieło albo zleceniu pracodawca przeważnie wypłaca prowizję, nie ma podstawowej pensji. Wychodzi z tego prosty rachunek; pracujesz - zarabiasz, nie masz efektów - nie zarabiasz. Jeśli jesteś specjalistą w swojej dziedzinie jesteś w stanie uzyskać stawkę która znacznie przekroczy jakąkolwiek stałą płacę, a jeśli nie masz predyspozycji to zarobisz grosze.
Myślę, że to lepsza motywacja niż tradycyjna wypłata, bo większy pieniądz kusi. Na etacie nie masz co się starać, bo przysłowiowo "czy się stoi, czy się leży, pensja zawsze się należy". Jasne, są premie w nagrodę i nagany za zbytnie ociąganie się, ale te zasady wyścigu są znacznie łagodniejsze i bardziej deprymujące.
ferty napisał(a):Dość duzym problemem są kredyty przy umowach smieciowych - bo banki takowych wtedy nie udzielają.
Uwierz mi, że na specjalnych zasadach ktoś kto udokumentuje, że przez ostatnie 3 lub 6 miesięcy uzyskiwał na umowie śmieciowej dochody rzędu 20tys zł ma większą zdolność kredytową niż ktoś kto na etacie zarabia 4tys. A bank to widzi, zwłaszcza własny, bo orientuje się jakie są wpływy na poszczególnych kontach. Przy zastawie hipotecznym i w dobie nowej ustawy o długach, bank jest na tyle zabezpieczony, że na pewno podejmie takie ryzyko kredytowe.
A jeśli idzie o kredyty, to poza bankami mamy jeszcze SKOKi które nie mają związanych prawnie rąk i mogą przyznać kredyt na własnych zasadach. A przy agresywniejszych inwestycjach w papiery dłużne osiągają znacznie lepsze długofalowe wyniki niż tradycyjne banki i patrząc na proporcję funduszy gwarancyjnych obu tych instytucji, okazuje się, że to właśnie SKOKi są lepiej zabezpieczone. A to wpływa z kolei na warunki umów kredytowych bardzo pozytywnie, proporcje ryzyka do oprocentowania mają sporą tendencję na korzyść SKOKów (tak mniemam, choć nie mam bezpośrednich porównań).
ferty napisał(a):A niestety państwo mieszkań buduje malo. I jest problem, bo szczegolnie młodzi niezbyt chcą mieszkać całe zycie z rodzicami.
To już chyba problem filozoficzny, a że socjalistą nie jestem, to jeśli wolno wyrazić mi własne zdanie, uważam, że państwo w żadnym wypadku nie powinno budować mieszkań. Poza ekonomicznym aspektem deprywacji, pozostaje też moralna rozterka; jeden dostaje lokum za darmo albo bardzo niskim kosztem, a drugi na to samo musi ciężko zapracować. Moje poczucie sprawiedliwości społecznej przynajmniej, boleje nad taką niegodziwością.
Poza tym obraliśmy jako kraj drogę prywatyzacji, aż do wolnego rynku i choć kulejemy idąc nią, to jednak wskazanym jest utrzymanie linii politycznej. Dlatego takie socjalistyczne postulaty strasznie rażą, bo rozwój przez to stoi w miejscu.
ferty napisał(a):Tylko czy obniżenie "opłat" za etat poprawiłoby sytuację, czy czasem pracodawcy nic by nie zmienili ciesząc się, że więcej pieniedzy zostaje w kieszeni?
Pod każdym możliwym względem NIE! Rynek jest samoregulujący, praca to też dobro i podlega prawom popytu i podaży. Toż to nawet na logikę można wywieść, że pieniądz podlega cyrkulacji. Jeśli właściciel środków produkcji schowa nadwyżkę do kieszeni to ona do niego nie wróci i straci na wartości, bo popyt się nie zmieni - konsument będzie miał tyle samo pieniędzy. Jeśli wpompuje pieniądz w obieg to zwiększy popyt, a ten określa podaż. Zaś dla właściciela środków produkcji wartością jest podaż, czyli właśnie te środki bo one kreują zysk. Tezauryzując kapitał przedsiębiorca praktycznie ucina sobie nogi.
Nawet wyzbywając się liberalnej logiki i idąc interwencjonistyczną linią keynesistów, mamy postulat, że bezrobocie bierze się z ograniczenia popytu, czy raczej na odwrót. Więc zwiększenie ilości pieniądza na rynku zmniejsza bezrobocie i podnosi płace, zgodnie z linią globalnego popytu.
Surykatka napisał(a):Dla mnie umowy śmieciowe to sposób na obchodzenie prawa, ok są przydatne jeśli pracuje na nich ktoś kto rzeczywiście wykonuje jakieś dzieło albo student sezonowo. A niestety zatrudnia się tak osoby, które de facto wykonują pracę pełnoetatową. A potem państwo się dziwi, że ma braki w kasie ZUS. To chyba nie jest zaskakujące skoro lwia część młodych, która powinna te składki odprowadzać pracuje na umowach śmieciowych.
To może trzeba poszukać problemu w istnieniu czegoś takiego jak ZUS, a nie we wszystkim innym. Pomijając już całą nudną ekonomię; jak mamy cały zestaw klocków lego i jeden wielki, niepasujący do niczego klocek z duplo; to bawimy się w składanie zamku z samych lego, czy na siłę próbujemy wepchać gdzieś ten spoza zestawu? Ja bym wywalił ten duplo i zajął się budowaniem zamku z lego.
Na prawdę tak głęboko nie wierzycie w ludzi? Bo ja myślę, że poradziliby sobie prywatnie, we własnym zakresie; bez wielkiego, nieefektywnego, biurokratycznego molocha który pożera im wszystko, a wypluwa resztki.
Surykatka napisał(a):Są osoby które dobrze sobie radzą i preferują taką formę zatrudnienia, ale są też takie które zarabiają na umowach śmieciowych marne grosze bez żadnych widoków na przyszłość, szans na ubezpieczenie czy nawet zasiłek jeśli zostaną bez pracy. Nie jestem za tworzeniem szarej strefy podobywateli.
No tak, to już wielka kwestia dyskusyjna omówiona i wciąż podnoszona, chyba wszędzie na świecie. Są ludzie słabsi i silniejsi, i to chyba dobrze bo taka różnorodność ludzkości jest całą jej kwintesencją. I są też wartości, empatia i sprawiedliwość. Ja akurat bardziej cenię sprawiedliwość i uważam, że każdemu należy się godne i adekwatne wynagrodzenie w stosunku do jego zasług.
Co nie zmienia faktu, że sam, nominalnie ZUS raczej nie sprawia wrażenia jakby wyrósł na polu empatii. Za to niesprawiedliwości ma w swoich fundamentach aż nadto.