Jeśli chodzi o moją osobę to mam kilka takowych kabaretów, które uwielbiam.
Przede wszystkim muszę wymienić "Kabaret Starszych Panów" - genialny, doskonały, na wyróżnienie, szczególne wyróżnienie zasługuje przede wszystkim wymowa, dykcja, barwa głosu, ta swoista melodyjność, ruchy wykonawców jak dla mnie jest to istne mistrzostwo, szaleństwo, które mnie porywa ciągle, na nowo, i co najważniejsze w ogóle nie nudzi - subtelne aluzje, ironie, które przepełnione są ambitnym humorem to wielkie atuty tego kabaretu.
"Kabaret Dudek" - styl KSP, doborowa obsada, która pokazała w sposób najlepszy jak powinien wyglądać niezwykle dobry kabaret, mam parę swoich ulubionych numerów, jak chociażby ten o majstrze z niezapomnianym, wręcz sławetnym tekstem"wężykiem, wężykiem", czy też błyskotliwa wymiana zdań, która mnie totalnie powala pod koniec tego skeczu:
"- No jak piszesz chamstwo, no jak piszesz, no jak?!
- No tak...
- A może i dobrze" (chociaż wbijane tu przeze mnie litery nie oddadzą ducha owych scenek)
"Kabaret Potem" - cudo, cudo, w pełnej krasie! Doskonale im wyszło przedstawienie twórczości Gałczyńskiego <mój ulubiony "Idiota">, chociaż na wymienienie także zasłużyły ich nowe, wzorowane na tych 'starych', znanych baśniach, bajach <nowa wersja "Czerwonego Kapturka">. " -
"Hrabi" -
!
"Kabaret Tey" - kolejny, który znajduje sie w mojej czołówce, wyłapywanie pewnych aluzji bardzo mi się podobało i podoba, potrafili wykpić tyle rzeczy, choć cenzura wszędzie była
Mój ulubiony, najulubieńszy! Od małego mnie bawili, odkrywałam i odkrywam ich nadal po kawałeczku, wciąż wyłapując nowe aluzje. Coś niesamowitego jak potrafili wykpić PRL pomimo panującej cenzury, dla mnie - mistrzostwo świata!
"Kabaret Ani Mru Mru" - jako lokalny patriota ;p powinnam pochwalić, więc jak zapowiedziałam, tak też zrobię - całkiem, całkiem, całkiem niezły, choć nic takiego zachwycającego - dobre na raz, dwa razy.
Na szczególne wymienienie zasłużyli także Andrus i Bałtroczyk.
Blueuser napisał(a):K. Moralnego Niepokoju
kiedyś mnie nawet zachwycali, a teraz tak jakoś emocje opadły, chociaż Pakosińska daje radę.