Gdyby zmienić ordynację na bezpośrednią i otworzyć listy, tak, że każdy głosowałby zwyczajnie na kandydata to wyniki byłyby niemiarodajne. Bo dajmy na to 3 Posłów z PISu dostało po 100 głosów, a w PO jeden dostał 500, drugi 70, a trzeci 10, i co? Na 4 miejsca wszedłby 1 kandydat z PO i 3 z PIS, mimo, że łącznie platforma wygrała wybory. Dlatego lepiej jak są listy i kandydatów wybiera się metodą Da Hondta.
Ale jest jeszcze jedna opcja
Głosujemy na oddzielnych kandydatów, potem robimy przelicznik procentowy i głosy posłów nie są równe tylko zależą od wyborców. Biorąc przykład z góry, do sejmu dostaje się 1 przedstawiciel PO i 3 z PIS, głos tego z PO wart jest 62,5%, a PISowców po 12,5% co daje w sumie 37,5%. Może to i nie do końca dobre bo wyszłoby na to, że może istnieć taka jakby dyktatura ale w klubach też jest dyscyplina głosowania więc w sumie nie widzę różnicy.