Strona 1 z 1

istnienie osobowego Boga

PostNapisane: 2012-05-21, 16:05:21
przez gladiator542012
"Rozum zmusza nas do tego wniosku, gdy rozmyślamy o
wszechświecie rzeczy w ich początkach. Ci, którzy uciekają się do
pomysłu o nieskończonym ciągu, różnymi drogami zostali
zmuszeni do założenia pierwotnej podstawy istnienia, różnie
nazywając ją - materią, umysłem lub siłą - w zależności od tego,
co najbardziej odpowiada ich teoriom. Gdy się zapomną, ci, którzy
zaprzeczają pierwszej przyczynie, są zmuszeni do jej uznania, co
można zauważyć z doświadczenia Henry'ego Warda Beechera i
Roberta Ingersolla. Tak się dziwnie złoŜyło, że najbardziej
elokwentny kaznodzieja Ameryki i najbardziej elokwentny
agnostyk byli przyjaciółmi i wzajemnie się odwiedzali. W czasie
pewnej wizyty, jaką pan Ingersoll składał panu Beecherowi, ten
pierwszy bardzo podziwiał pięknie wykonany globus znajdujący
się w gabinecie tego drugiego. Po dokładnym obejrzeniu i
bezgranicznym podziwie dla techniki widocznej w precyzyjnie
zarysowanych kontynentach, oceanach itp. globusa pan Ingersoll
zapytał: „Kto go zrobił ?" Korzystając z okazji, pan Beecher
szybko odparł: „Nikt. Sam się zrobił"! Domyślając się intencji tej
uwagi, znany agnostyk, zagryzając usta, nie odezwał się ani
słowem, i zażenowany, wkrótce potem opuścił dom pana
Beechera." - cytat z książki Bóg

PostNapisane: 2012-12-19, 12:02:09
przez joobler
Czyli w sensie, że Beecher był Bogiem? Czy utożsamił się z nim mówiąc agnostykowi, że sam się zrobił. A może tylko chciał poczuć się jak Bóg i pokazać swoją wyższość nad kolegą?

Re: istnienie osobowego Boga

PostNapisane: 2012-12-20, 00:38:04
przez KenWatanabe
Dam sobie przysłowiowo coś uciąć, że ktoś już wkleił identyczny post z czego wytworzyła się dziwna dyskusja z udziałem świadków Jehowy. To żadna argumentacja, w dodatku niczego nie dowodząca. Też mogę przytoczyć fajną anegdotę, czy raczej sparafrazować słowa wielkiego badacza R. Dawkinsa, że "dyskusja z fanatycznymi wyznawcami jest jak osobliwa gra w szachy - choćbyś nie wiem jak genialnym był szachistą, strona przeciwna po prostu usiądzie przy szachownicy i w odpowiedzi na pierwszy ruch poprzewraca wszystkie figury i powie, że wygrała".

joobler napisał(a):Czyli w sensie, że Beecher był Bogiem?

Raczej prowokatorem...
Ale to dobrze, bo tym razem poczytam sobie za zasługę rozgryzienie tej prowokacji już po pierwszym poście, a to znaczy, że uczymy się na błędach. Poprzednio zajęło mi to chyba ze 2 lub 3 posty pustej polemiki.

PostNapisane: 2015-03-18, 22:59:45
przez junior
celem jest życie a nie wiara, można na przykład żyć dla innych lub dla przyjemności, kolejny argument "z dupy"

PostNapisane: 2015-03-24, 10:40:52
przez TelesforLyeird
zauważyłe, że osoby niewierzące często mają lepsze zasady moranle niż te, które uważają się za dobrych katolików, np. mój kolega, który chodzi 6 razy w tygodniu do kościoła modli się o śmierć faceta, który jest mężem kobiety, z którą się spotyka. tylko wtedy może się z nią związać, bo mają ślub kościelny. nie przeszkadz mu to pouczać we wszystkim. masakra.

PostNapisane: 2015-04-09, 23:15:45
przez Adiyoshi
Ja wierzę w Boga i nic na tym nie tracę :)

PostNapisane: 2015-06-17, 08:26:38
przez junior
ale dlaczego właściwie niby trzeba? Czy to, że w coś wierzymy coś zmienia? Odnoszę wrażenie, że wiara to taki pretekst by się od czasu do czasu przyhamować, taki kaganiec zewnętrzny gdy wewnętrzny zawodzi.