Oj, ale mi apetytu narobiłeś... Uwielbiam chińszczyznę
Czasem sama robię i wychodzi pychotka
Tylko zapas przypraw mi się kończy, a w mojej mieścinie o nie trudno. Oczywiście nie mam na myśli tych paczkowanych Knorrów itd. Ale najlepszą chińszczyznę jadłam we Wrocławiu- na rynku jest cudowna knajpka i w całym mieście takiej nie ma- drobno wszystko krojone, krótko podsmażane i podawane na metalowych gorących tacach, więc można się delektować posiłkiem nawet pół godziny i nie stygnie
A ich rosołek z pierożkami- niebo w gębie
Zdaje się, że w Koronie mają filię i też niezłe jedzonko mają. A z kolei w Poznaniu nie umieją przyrządzić chińszczyzny, każde danie smakuje tak samo, kawały są wielkie i nie mają makaronu sojowego
A pałeczki... próbowałam, ale jakoś mi nie wychodzi sprawne posługiwanie się nimi. Zanim bym nimi zjadła, to umarłabym z głodu