Tego jeszcze nie zatytułowałam.
Las tonął w ciszy. Gdzieniegdzie słychać było szelest liści oraz plusk strumyka. Wtem w oddali coś się poruszyło. Istota szła wolno, na czworakach, skrywając się za krzakami. Nagle, po minucie lub po dwóch, zerwała się i podbiegła do strumyka.
- Źródło Mądrości… - wyszeptała. – Nareszcie...
Zanurzyła ręce w wodzie. Wypiła wodę.
Była to młoda dziewczyna. Jej twarz była ukryta pod chustą. Widać jednak było kaskadę jasnych włosów, sięgających aż do kolan.
Wtem padła na ziemię.
- Arlan! Arlan! – jej krzyki rozlegały się po całym lesie.
Strwożone zwierzęta poczęły uciekać do swoich kryjówek.
Tymczasem dziewczyna przestała krzyczeć. Słychać było tylko jej płacz.
W wiosce Marunna słychać było wrzaski.
- Gerda zaginęła! Gerda zaginęła!
- Arlan, co robić, co robić? – pytała Trucci.
Arlan, o czarnych jak węgiel oczach, wyszeptała cicho:
- Pójdę naprzód, na południe.
A Trucci przeraziła się.
-Och, nie, nie możesz, zginiesz i nie będzie już żadnej nadziei!
- Zaufaj mi, Trucci. Ja sama muszę ją odnaleźć. Wy przeniesiecie się bardziej na wschód, albowiem tam jest bezpieczniej.
Trucci gorąco uściskała Arlan.
- Pamiętaj, że źli ludzie czają się w zaroślach – wyszeptała jej do ucha.
Arlan kiwnęła głową.
- Pamiętam. – powiedziała odważnie. – Już czas.
Arlan ubrała srebrzystą pelerynę.
-Żegnajcie, Ludu Mądrości – uniosła rękę do góry, a wtedy podleciał do niej wielki sokół i usiadł jej na ramieniu. – Bądźcie zdrowi.
Cały Lud patrzył ze smutkiem za Arlan, ich powierniczką i pocieszycielką, póki nie zniknęła w oddali.
CD nastąpi.