Sprzedają chyba przede wszystkim film.
Jak historie niebyły jednak prawdziwe, to w erze internetu ludzie szybko by taki twór shejtowali. Nie mówię tu o ściśle politycznych filmach, o jakiś osobistościach itd, bo to osobna rzeczywistość, ale taki film o Jobsie, Zuckerbergu, albo jeszcze ciekawy może być ten o twórcach WikiLeaks.
A co byś np. powiedział o filmach dokumentalnych? One niby wydają się być najbardziej "obiektywne", ale tak naprawdę, to często bazują na instynktach odbiorców i coś przejaskrawiają, lub wręcz wprowadzają w błąd. To chyba wszystko skomplikowana sprawa. Lepiej oceniać takie filmy na przykładach.