cre[a]tive - 2011-03-21, 23:14 napisał(a):Dla mnie to śmieszna forma reklamy, zakładać z góry, że coś będzie hitem tudzież dorówna poziomowi i popularnością jakiejś produkcji sprzed lat. Takie pieprzenie trzy po trzy, że tak brzydko to ujmę.
I mam podobne odczucia jak Wy, raczej mnie to odrzuca niż zachęca do obejrzenia / przesłuchania danej produkcji.
Widać, że się na marketingu nie znasz
To jest to samo, jak w przypadku wyborów. Jak zapytasz kandydata, kto wygra, to dany kandydat zawsze odpowie, że on, bo na tym to polega. Nie można powiedzieć: "Kandyduję, ale i tak nie wygram, bo największe poparcie ma Kowalski". Skoro największe poparcie ma Kowalski, to po uj ktoś miałby oddawać głos na Iksińskiego? Jak sam Iksiński tam mówi?
To samo jest z filmami: dystrybutor musi napisać, że "to najlepsza komedia od czasów wyboru Jarka na Premiera" albo "lepszej komedii nie da Ci nawet Zapasiewicz". Po prostu, gdyby ktoś tak nie pisał, a pisał na przykład: "Zobacz, może Ci się spodoba" to nikt by nie wydawał swoich pieniędzy na oglądanie tego filmu.
Poza tym liczy się siła słowa z "naj-" na początku. Naj jest naj, i koniec. Najlepsze, najciekawsze, najśmieszniejsze. Naj coś jest "naj" to nic innego tego nie przebije. Jest po prostu tak zajebiste, że nie można tego nie zobaczyć.
Kolejna kwestia to taka, o której pisze Szymon, mianowicie chodzi o to, żeby mówili o filmie. Jeśli dwóch kumpli wspomni o Jeżu Jeżym i powie "Słuchaj, czytałem że jest tak zajebista jak Seksmisja. Seksmisja była w ch*j zajebista. Idziemy na Jeża?" i już dwa bilety sprzedane. I niech tak 50 000 osób sobie porozmawia. Łatwo policzyć zysk.
Oczywiście, jeśli film jest beznadziejny, a reklamowany jest jako najlepszy, to wtedy jest to wielka klapa, bo zła sława niczym kostki domino: jedna oddziałuje na drugą i w konsekwencji wiele osób nie pójdzie na ten film.
To wszystko to tylko prawa rynku, po prostu - manipulowani jesteście i nawet często o tym nie zdajecie sobie sprawy