przez nymfa » 2007-09-21, 00:14:01
Była sobie dziewczyna, która się zakochała… I jak to bywa z tymi sprawami, wybrała nie tego, którego powinna. Latała za nim, cierpiała i kochała. Dwa lata mieniły, aż się udało, on zwrócił na nią uwagę, ale nie wiedzieć czemu ona go olała, choć wciąż bardzo kochała. Wiec nadal wzdychała do niego i nadal była sama.
Potem on odszedł. Odszedł ze szkoły i głupia miała nadzieję, że i z jej życia. Myślała, że to koniec historii, tej brzydkiej miłości. Myślała, że już nigdy go nie zobaczy, że wymaże go z pamięci, bo przecież ich drogi się już pewnie nie spotkają.
A jednak! Poszła do lnowej szkoly, i pierwszą osobą, jaką spotkała, był ON.
Ale no cóż tak bywa. Pomyślała, że skoro uczucie przeminęło, to on jej będzie obojętny, po prostu spotkają się czasem na korytarzu.
Jednak, głupia babska naiwnośc zmusiła ją, by powiedzieć nowym koleżankom, że ten przystojniak, to facet, w którym kiedyś się kochała… ale to dzięki tym nowym babkom wytrzymywała jakoś jego spojrzenia, pokazywanie palcem i tym podobne rzeczy.
Jednak jedna z nich okazała się niezbyt fajną koleżanką. Zaczęła z nim kręcić, uganiać się za nim, wieszać mu się na szyi, mówić czułe słówka, które kiedyś ona tak bardzo pragnęła mu mówić.
I jak ona ma się teraz czuć, patrzy na miłość, której nieudalo jej się zdobyć i na „koleżankę”, która wiedząc, co czuła wbiła nóż w plecy, w dodatku on też sprawia wrażenie jakby robił to specjalnie, jej na złość…. Tylko po co?
I choć to już niby uczucie minęło, to tak cholernie boli