KenWatanabe napisał(a):unter napisał(a):Kto gwarantuje, iż da się żyć we dwoje? I co zrobić, kiedy zona po kilku latach małżeństwa przeistacza się ze słodkiego dziewczęcia w zatwardziałą wojowniczkę o jedynie słuszną wykładnię życia?
Jak to kto? Nikt
No wlasnie, nikt!
W naszej kulturze, którą notabene szczycimy się i która to staramy się narzucić innym, nie istnieje pojecie odpowiedzialności rodziców za wychowanie przyszłej zony.
Jako, ze cre[a]tive z wielkim wdziękiem sprowadziła kupiona żonę do roli przedmiotu, pozwolę sobie przy tym pozostać.
Tak wiec kupujemy, inwestujemy uczucia, czas i pieniądze w kota w worku, bez możliwości zwrotu w ramach reklamacji.
W tajlandzkiej kulturze kupno zony jest powszechnie stosowanym zwyczajem. Tak samo jak odesłanie jej z powrotem do rodziców odpowiedzialnych za jej wychowanie.
Co prawda europejczyk nie ma co marzyc o rekompensacie finansowej, bo w sumie to biedny naród, jednak świadomość uniknięcia wyroku dożywocia jest bezcenna.
Jakby nie patrzeć w obu przypadkach mamy do czynienia z inwestycja, i biorąc pod uwagę ryzyko plajty rozsądnym wydaje się być tajlandzkie rozwiązanie. Od początku do końca jest uczciwe.
Bezświrowe.
Hmm... wyszło na to, ze nawet za Tajlandia jesteśmy daleko z tylu.