Sama siebie nie rozumiem moze ma tak byc? Mam chłopaka na poczatku mi sie podoba ale jak juz z nim jestem to mi wszystko przechodzi i nie potrafie pokochac i wtedy po miesiacu zrywam z mysla ze znajde kogos kogo pokocham od razu i nie próbuje pokochac tego kogo mam bo mam wrazenie ze próbujac go pokochac omine ta prawdziwa osobe..prawdziwa miłosc w której bym nie próbowała pokochac tylko bym juz kochała i czuła te motylki których nie czuje przy nim..Rzuciłam swojego chłopaka i znalazłam nastepnego (świetny chłopak) i sytuacja sie powtarza..nie kocham go, nie mam motylków itp. ale jestesmy ze soba dopiero tydzien i sie zastanawiam czy nie zerwac bo moze gdzies jest ktos kogo pokocham od razu i od razu beda te motylki w brzuchu i radosc z kazdego spotkania czy czekac ze moze go pokocham.
Jak to jest z ta miłoscia? Kocha sie od razu czy trzeba czekac? czy bedac w zwiazku motylki pojawiaja sie od razu czy po czasie?