J. polski - kobieta (wbrew pozorom z poczuciem humoru). Potrafi człowieka pytać przez bite 2x45 minut i na koniec postawić mu 1 albo 2, a później przepuścić tą osobę do następnej klasy z ocenami typu : 1,1,1,1,3. Jest w porządku.
Matma - moja wychowawczyni. Dręczy zadaniami, terroryzuje zbiorkami do matmy i zabija pierwiastkami Ogólnie spoko kobieta, przy żadnej nauczycielce nie nauczyłam się tyle z matmy. Wymagająca, ale wie też co to żarty. I co najważniejsze sama usprawiedliwiała niektóre godziny
Historia - Facet wypas. Tłumaczy tak, że aż chce się go słuchać, nawija jak nakręcony, notując to co mówi na jednej lekcji można spokojnie napisać kartkówkę na 4-5. Mimo swojego wieku potrafi tak odpalić uczniowi, że lepiej z nim nie zadzierać. Wszystkim cwaniaczkom bye bye PO uczy ten sam.
Fizyka - Człowiek kat. 3 kartkówki na jednej lekcji i pytanie przy tablicy są u niego na porządku dziennym. Cóż... A z fizyki mam 3, a jak nic nie umiałam tak dalej nie umiem
Geografia i biologia - facetka z poczuciem humory, jeden z najbardziej wyluzowanych nauczycieli. O oceny z odp banalnie prosto, o sprawdziany masarycznie trudno
Chemia- wredny babsztyl, nic dodać, nic ująć. Dla niej najlepsza ocena to 3 (przy sprzyjających wiatrach)
Angielski - z pozoru miła kobieta, ale wiadomo... pozory czasem mylą
Niemiecki - istny obóz koncentracyjny. Chyba chodzili z Hitlerem do jednej klasy
Religia- ksiądz, wyluzowany, właściwie religii jako takiej nie ma tylko są żarty.
Z zawodowych taka porażka, że lepiej nie komentować