cre[a]tive napisał(a):Współpracownicy, znajomi, sąsiedzi - nie tylko dawniej ale i dziś to oni rozsiewają większość informacji.
Z tym, że dawniej jak ktoś się skompromitował w oczach swoich pobratymców, wiadomo dawne czasy zaściankowości, więc dajmy na to, że był innej orientacji i to się wydało. To przed linczem mógł zabrać cały swój dobytek na muła i nim dosięgła go ręka sprawiedliwości, opuścić wioskę i osiąść w innej oddalonej o 300 wiorst i zacząć zupełnie nowe życie.
Mówisz też, że jeśli ktoś jest w porządku to nic mu nie grozi ale normy prawne i obyczajowe zmieniają się szybko i różnią nawet na sąsiadujących obszarach. Jednego dnia jadę sobie na Jamajkę na wczasy, a tydzień później wypływa moje zdjęcie jak palę jointa, wrzucone i oznaczone przez poznaną na wakacjach prostytutkę. I już czeka mnie w domu ostracyzm rodzinny, a organy ścigania tylko patrzeć będą, jak powinie mi się noga na ich terenie operacyjnym i dybać na moją prywatność, bo pan aspirant z wojewódzkiej będzie miał nowe ważne zadanie bacznego czytania informacji z mojego walla.
W dodatku nie mam szansy by się ukryć nawet w afrykańskiej dziczy, bo amerykański koncern spożywczy wykupi sobie prawa do mojego wizerunku i umieści na płatkach śniadaniowych moją ujaraną facjatę, a te z kolei polecą w ramach walki z głodem do moich nowych afrykańskich sąsiadów w paczkach PCK.
A moje ewentualne roszczenia co do własnej twarzy rozpatrzy tylko sąd w Kalifornii, gdyż jest konstytucyjnie w regulaminie facebooka zapisany jako jedyny organ rozpatrujący skargi z całego świata. Tymczasem jedyny sposób w jaki będę mógł skontaktować się z owym organem to formularz zgłaszania osób poszukiwanych przez FBI.