Strona 3 z 3

Re:

PostNapisane: 2012-03-22, 01:15:13
przez RanyJ
Kropla ale wcale nie jestem pewien czy trzeba by się skupiać na tym chłopaku. To należałoby się chyba zwrócić do tych rodziców i z nimi zrobić jakąś terapię. No i synem też oczywiście. Najlepiej jakby spotkał silną kobietę która potrafiła by podnieść go na duchu i jednocześnie pomóc się usamodzielnić- czyt "pokonać mamuśkę":P
tequila napisał(a):Nie za bardzo znam autora, bo na coachingu też kompletnie sie nie znam :(
A warto chociaż przeczytać - piszesz, że to pierwsza powiesć, wiec róznie z tym być moze... ;)


Zawsze pierwsza książka będzie...pierwszą książką:). A jak piszecie, że autor jest coachem to przecież zna się jednocześnie na psychologii.

Re: Kontrolujący rodzic dorosłego dziecka.

PostNapisane: 2012-03-23, 17:15:20
przez Babyblue
podobno skonczył socjologię ze specjalizacją z psychologii, to chyba tak :)

PostNapisane: 2012-03-27, 14:11:07
przez Surykatka
kropla ja myślę, że bardzo ciężko do takiej osoby przemówić, ale chyba najlepiej wywalić kawę na ławę, pomóc spojrzeć na siebie oczami innych. Powiedzieć, że dla otoczenia to jest śmieszne, że chyba nie chce tak żyć do śmierci, że żadna nie będzie takiej mentalnej niemoty chciała. No bo wybaczcie, ktoś tu mówił, że to wygodne, ale która by chciała w domu takiego upośledzeńca, który nie umie usmażyć jajecznicy, posprzątać po sobie, w sumie to dobrze, że tyłek już sam podciera. Dla mnie niezaradność jest strasznie niemęska. Chyba nikt nie marzy o roli zastąpienia mamusi takiemu dużemu dziecku. Jedyny pożytek z męskiego ego, to że czasem można na nie nadepnąć.

A jak nie chcesz wprost to może podsunąć mu taką książkę, jak pisali powyżej, której bohater jest taką ofiarą swojej mamusi? Może zobaczy analogię i się zastanowi nad sobą.

PostNapisane: 2012-03-28, 13:42:03
przez kropla
eee tam książki to on na pewno nie poczyta, jemu trudno cokolwiek uświadomić. Chyba wiem co by mu pomogło, kobieta, która by go niedość że poderwała to i zatrzymała przy sobie, uświadamiając jak to dobrze przy boku mieć kogoś - nie rodziców.... Ale która by go chciała?!

Re: Kontrolujący rodzic dorosłego dziecka.

PostNapisane: 2012-07-03, 21:55:58
przez wodniczek
Można mieć rodziców kontrolujących, a można również całkowicie niezainteresowanych własnymi dziećmi. W antyporadniku pt. Fiasko Tomasza mazura, filozofa z UW, bohater jest człowiekiem, które jako dziecko z jednej strony doświadczało przemocy psychicznej ze strony ojca, a z drugiej porzucenia (mimo wspólnego mieszkania) ze strony matki. Wiedzie smutne życie, pełne nieudanych związków, kiepskich posad, braku przyjaciół...Takie są skutki tego, co mogą nam zrobić kochani rodzice.

PostNapisane: 2015-03-13, 14:04:18
przez rrossalita
dla mnie chora sprawa ,,, jezeli rodzic takiego nastolatka,młodego człowieka w wieku kolo 17-24 lata nie potrafi wyczu granicy między pomocą,wsparciem, a wtraćaniem się i nakazzywaniem jak żyć, to sorry ale na miejscu takiego dziecka bym uciekała jak najdalej, bo to swiadczy o tym,że rodzic nie ma zielonego pojecia co robi, tylko krzywdzi jakimiś nakazywaniem, zabranieniem, ultimatum, masz to masz tamto a dzieciak ma 25 lat. u mnie w iweku kolo 17 lat rodzicem bardzo chcieli się angażować i to w związki, i w czas wolny i prace i szkołe, więc postanowiłam ich powoli odseparować od wazniejszych decyzji, owszem icg zdanie ma wpływ na mnie ale nie jest wyzacznikiem jak mam zyc, jak dzieciak jest mądry to sam zrozumie i zauwazy ,że ktoś mu włazi z buciorami w zycie prywatne , a jak jest lebioda to jeszcze da sobie sprawdzac zeszyty

PostNapisane: 2015-09-14, 13:44:51
przez 1wjo
Trzeba wypracować model asertywnej współpracy z rodzicami - ale do tego niekiedy dochodzi się latami i w bólu... :(

Re: Kontrolujący rodzic dorosłego dziecka.

PostNapisane: 2016-09-28, 14:50:36
przez alak12
utrzymywanie dziecka w pozornej klatce nic nie da, wręcz przeciwnie dziecko traci zaufanie do opiekunów, a samo staje się nieoczekiwanie mało samodzielne

PostNapisane: 2017-08-29, 10:51:43
przez Pawel1987
Są ludzie i parapety. Dotyczy to też - niestety - rodziców. Tylko dzieciaków szkoda...