Strona 2 z 3

PostNapisane: 2012-02-24, 20:05:12
przez cre[a]tive
Babyblue - 22 lut 2012 16:10 napisał(a):Creative, ja podobnie wyprowadziłam sie w wieku niespełna 19 lat i co ciekawe moje kontakty z rodzicami znacząco się poprawiły. Mama stała się wrecz moją przyjaciółką :inlove:



U mnie było tak samo. O ile wcześniej często były między nami spięcia i nie mogłam się dogadać z matką, to teraz dzwonię codziennie i rozmawiamy sobie o różnych sprawach, od polityki poprzez kwestie egzystencjalne aż po zwyczajne sprawy codzienne.

PostNapisane: 2012-02-29, 22:27:39
przez tequila
Tak zazwyczaj jest, że dopiero z dystansu możemy własciwie ocenić relacje rodzic-dziecko. Tez oczywiscie moge dopisać się do waszych historii - u mnie bylo podobnie, tylko cieżkie relacje były z tata, nie z mamą. Też się wyprowadziłam i wszystko sie ułożyło. Gorzej miała moja przyjaciołka, która nie mogła się wyprowadzić. Nie miała takich możliwosci... Toksyczne relacje z rodzicami odcisnely na niej pietno... Nie może się uporać z niektórymi wspomnieniami, sytuacjami.... Trochę przypomina to syndrom dorosłych dzieci alkoholików. Dziewczyna nie może dojść do ładu ze sobą. Toksyczna sytuacja...

PostNapisane: 2012-03-01, 11:48:58
przez Graniczna
Skoro nie może dojść do siebie, to chyba ostra patologia musiała się tam dziać, bo rozumiem niemożność dogadania się członków różnych pokoleń, ale żeby mieć jakieś życiowe problemy przez to, to już chore...

PostNapisane: 2012-03-08, 16:03:16
przez ciemnamateria
wyprowadzać się trzeba jak najszybciej,
nawet iść do szkoły średniej z internatem,
wszystko dla dobra rodziców i wchodzącego w dorosłość,
to usamodzielnienie jest niezwykle ważne,
człowiek wtedy odcina pępowinę i jest zdany tylko na siebie, świadomość tego jest niesamowita

:ok:

PostNapisane: 2012-03-11, 22:48:19
przez santamanta
Taki układ jest chory, w pewnym momencie dziecko musi dorosnąć i zaczac odpowiadać samo za siebie

Re:

PostNapisane: 2012-03-12, 00:27:58
przez RanyJ
santamanta napisał(a):Taki układ jest chory, w pewnym momencie dziecko musi dorosnąć i zaczac odpowiadać samo za siebie

Ale niektórzy ludzie swoim dzieciom takie piekiełko, że te nie mają takiego poczucia własnej wartości i wydaje im się, że bez mamusi zginą po tygodniu z głodu.
Chociaż rozmawiamy o kontrolujących rodzicach a przecież takie rzeczy mają miejsce w związkach albo nawet między "przyjaciółmi".

Re: Kontrolujący rodzic dorosłego dziecka.

PostNapisane: 2012-03-12, 01:56:37
przez KenWatanabe
RanyJ napisał(a):przecież takie rzeczy mają miejsce w związkach albo nawet między "przyjaciółmi".

O związkach to jeszcze można to naciągnąć, ale jakim cudem między przyjaciółmi możemy mieć do czynienia z kontrolą? Z definicji nikt nie zadawałby się z kimś kto go śledzi i nastręcza problemów.

PostNapisane: 2012-03-13, 11:22:00
przez Sol
KenWatanabe - 2012-03-12, 00:56 napisał(a):O związkach to jeszcze można to naciągnąć, ale jakim cudem między przyjaciółmi możemy mieć do czynienia z kontrolą?

Myślę, że RanyJ nieprzypadkowo wziął słowo "przyjaciele" w cudzysłów ;- )

Jestem zwolenniczką teorii, że w pewnym momencie mieszkanie z rodzicami jest czymś niezdrowym. W końcu pojawią się spięcia o byle co, relacje zaczną się psuć - po co to wszystko? No, chyba że dzieci nie mają nic przeciwko nadopiekuńczości i wiecznemu kontrolowaniu. Ale to wciąż niezdrowa sytuacja, tylko w inny sposób. Jeśli rodzice zachowują się jak kwoka na jajach, to mogą na własne życzenie stracić dzieci. Są tacy, którzy się podporządkują, ale jesli trafiłaby się jednostka z moim charakterem, to może się skończyć otwartą wojną i buntem. Gra niewarta ryzyka moim zdaniem.

Re: Kontrolujący rodzic dorosłego dziecka.

PostNapisane: 2012-03-14, 17:02:31
przez Babyblue
Ale wiecie jak jest z ludźmi -ich ciemne strony często ujawniają się po czasie...
Kiedy już człowiek zdąży sie ożenić i dorobić dziecka :kwasny:
I jak to jest z tym przyciąganiem do siebie toksycznych ludzi?? Często się słyszy, że córka alkoholika wyszła za alkoholika...
Nie mam jakiegoś konkretnego przykładu z życia, ale jeśli może być z książki, to bohater "Wszystkich kobiet don Hułana" miał chorą psychicznie matkę, a potem żonę :kobietka:

PostNapisane: 2012-03-14, 19:14:35
przez ciemnamateria
faktycznie spanie w jednym łóżku z własnym 18 letnim synem chyba dużo mówi o pschice jego matki ;]

ale skąd mamy wiedzieć czy ktoś kogo spotykamy na swojej drodze miał normalne warunki ? i tym samym nadaje się do wspólnego życia..

:kwasny:

Re: Kontrolujący rodzic dorosłego dziecka.

PostNapisane: 2012-03-15, 00:55:58
przez RanyJ
KenWatanabe napisał(a):
RanyJ napisał(a):przecież takie rzeczy mają miejsce w związkach albo nawet między "przyjaciółmi".

O związkach to jeszcze można to naciągnąć, ale jakim cudem między przyjaciółmi możemy mieć do czynienia z kontrolą? Z definicji nikt nie zadawałby się z kimś kto go śledzi i nastręcza problemów.

Zdarzają się takie rzeczy.A może i częściej bo łatwiej o manipulacje tam gdzie są jakieś emocje. Niektórzy na tym grają. Nie wiem czy przypadkiem nie miałem kiedyś takiego dobrego kumpla.

PostNapisane: 2012-03-16, 18:49:08
przez cre[a]tive
RanyJ - 14 mar 2012 23:55 napisał(a):Nie wiem czy przypadkiem nie miałem kiedyś takiego dobrego kumpla.


Ale czym się wg Ciebie objawia taka ukryta, jak się domyślam, kontrola nad przyjacielem?

PostNapisane: 2012-03-18, 22:14:16
przez Sol
cre[a]tive - 2012-03-16, 17:49 napisał(a):Ale czym się wg Ciebie objawia taka ukryta, jak się domyślam, kontrola nad przyjacielem?

Wydaje mi się, że mogę odpowiedzieć na to pytanie. Załóżmy, że jest sobie osoba A, która szuka przyjaźni, brakuje jej tego rodzaju więzi. Ktoś taki jest skłonny do drobnych ustępstw, kompromisów gdy znajdzie, jak się wydaje, osobę idealnie rozumiejącą jego/jej myśli, potrzeby, opinie etc. Jakich kompromisów? Np. w sposobie wysławiania się, definiowania pewnych pojęć. To w pewnym sensie drobne zmiany, ale w innym - znaczne, ponieważ to, jak mówimy ma wpływ na to, jak myślimy, postrzegamy. Takimi drobnymi kroczkami można kogoś uzależnić od siebie tak, że "ofiara" nawet się nie zorientuje, ba, będzie przekonana, że jest równorzędnym partnerem takiego "przyjaciela". Później już łatwo naginać daną osobę do swej woli w różnych sprawach, grając na emocjach.

Kontrola nie bardzo mi tutaj pasuje. Ten proces bardziej przypomina mi "wychowanie" sobie "przyjaciela".

PostNapisane: 2012-03-19, 16:41:42
przez ciemnamateria
albo raczej wytresowanie... ;]

:hyhy:

Re: Kontrolujący rodzic dorosłego dziecka.

PostNapisane: 2012-03-19, 17:06:25
przez Babyblue
Ja bym oponowała jednak przy wychowaniu. Tresura (pomijając czy właściwie jest odnosić ją do ludzi ;)) jest nauczeniem reagowania na komendy, proste polecenia.
Odnoszenie jej do ludzi musi być więc obraźliwe dla którejś ze stron, natomiast wychowywanie jest procesem ewaluacji i troche o to chodzi w życiu.
Rodzice wychowują dzieci, ale też dzieci w pewnym momencie zaczynają mieć wpływ na rodziców.
Dorosłe dzieci, jeśli zauważą taką potrzebę mogą próbować na swój sposób wychowywać rodziców - chodzi mi o takie własnie sytuacje, gdzie rodzic ingeruje w życie już dorosłego dziecka...
Można próbować wychować, a jak się nie udaje, to moze być już oznaką problemów natury emocjonalnej lub psychicznej -jak w "...kobietach don Hułana". (Albo po prostu braku umiejętości :P )

PostNapisane: 2012-03-19, 17:40:18
przez tequila
A co to za książka, te "wszystkie kobiety don hułana"? To jest jakis poradnik psychologiczny? Czyje to?

Re:

PostNapisane: 2012-03-20, 01:38:12
przez RanyJ
cre[a]tive napisał(a):
RanyJ - 14 mar 2012 23:55 napisał(a):Nie wiem czy przypadkiem nie miałem kiedyś takiego dobrego kumpla.


Ale czym się wg Ciebie objawia taka ukryta, jak się domyślam, kontrola nad przyjacielem?

Chociażby w tym, że w każdej relacji, nawet takiej z przyjacielem, dziewczyną czy rodzicami obowiązują jakieś zasady. Takie uniwersalne bym nawet powiedział. I jak rozmawia się z takim osobami o największych sekretach, emocjach, miłości czy trupie w szafie to ciężką egzekwować takie normy. Już piszę o co mi chodzi:) Np pożyczanie kasy- spróbuj odmówić przyjacielowi albo rodzinie. A jak używa argumentów typu "wiesz jaka sytuacja, mam straszną depreche, ajoj". W normalnej sytuacji gdzie relacja jest oficjalna np w pracy nikt by sobie na takie coś nie pozwolił.

Re:

PostNapisane: 2012-03-20, 16:10:01
przez ciemnamateria
tequila napisał(a):A co to za książka, te "wszystkie kobiety don hułana"? To jest jakis poradnik psychologiczny? Czyje to?


a niejakiego Bennewicza,

facet poruszał się wcześniej w tematach coachingu a to jest jego pierwsza powieść


:hyhy:

PostNapisane: 2012-03-21, 17:12:21
przez tequila
Nie za bardzo znam autora, bo na coachingu też kompletnie sie nie znam :(
A warto chociaż przeczytać - piszesz, że to pierwsza powiesć, wiec róznie z tym być moze... ;)

PostNapisane: 2012-03-21, 17:58:21
przez kropla
Znam drastyczny tego przykład, chłopak wiek ok. 34-35 lat, samotny kawaler, mieszkający z rodzicami. Rzadko wychodzi na spotkania ze znajomymi, chociaż ich ma, a gdy już do tego dojdzie wisi na telefonie przynajmniej co godzinę, kontrolnie rodzice sprawdzają gdzie jest co robi i za ile wróci. Jak można pomóc takiej osobie, wyjść z cienia matczynych rąk, uświadomić mu że już czas na niego?