O, temat dość mi bliski.
Znam osobiście jedną osobę po zmianie płci. Moja koleżanka była jej nauczycielem w podstawówce, wtedy jeszcze jego ;-) Był małym delikatnym chłopcem jak mówi, teraz zagląda czasem do niej na kawę i twierdzi, że dziwnie trochę jest, ale już po paru latach się przyzwyczaiła. Ja np. widząc ją pierwszy raz od razu zauważyłam, że coś jest nie tak, pamiętam dokładnie moje słowa, stwierdziłam, że "jakaś męska ta kobieta" :d Potem się dowiedziałam, że coś jest na rzeczy
Swego czasu prowadziłam też bardzo długą korespondencję mailową z około 37-letnim mężczyzną, przymierzał się do zmiany płci. Nie macie pojęcia ile to trwa (przynajmniej w Polsce) i nie mam tu na myśli operacji, tylko lat badań psychologicznych, by stwierdzić, że danej osobie nic się nie wydaje, że potem nie będzie żałować, że faktycznie posiada w sobie "żeńską osobowość" i że jest ona w przewadze. Dodatkowo muszą stwierdzić, że życie pod daną postacią jest ogromnym cierpieniem dla danego osobnika i przyczyną różnych zaburzeń psychologicznych, że uniemożliwa normalne funkcjonowanie. Wówczas, jeśli dobrze pamiętam, cały cykl takich operacji jest wykonywany na koszt ZUS. (ale nie dam tutaj sobie ręki uciąć, parę lat temu prowadziłam tę korespondencję). Aha, ten mężczyzna pisząc nigdy nie używał formy męskiej w stosunku do siebie, było: "widziałam", "robiłam", w ostrych kryzysach, gdy stwierdzał, że jest nikim i nie należy do żadnej płci tak do końca, używał form nijakich stworzonych przez siebie "robiłom", "widziałom". Przykro się to czytało. Generalnie bardzo wzbogacającym doświadczeniem była dla mnie ta korespondencja. Kontakt się urwał, nie wiem czy w końcu zmienił płeć.
Ja uważam się za osobę bardzo tolerancyjną, więc wszelkie takie zmiany akceptuję i nie zrażają mnie one w żaden sposób do ludzi, o ile wykonują je osoby dojrzałe, przynajmniej od powiedzmy 10 lat pewne, że powinny urodzić się kobietą / mężczyzną.