Strona 1 z 5

Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-04, 21:29:04
przez hitman1986
Wirtualna Polska napisał(a):Są bezrobotni i wybredni. Mówią, że za tysiąc złotych nie opłaca im się pracować.

Tomasz nie ma pracy od 10 lat. Już nie szuka. Urząd proponował mu pracę stróża nocnego. Nie chciał. Za mało płacili.

- To jakaś kpina! Za takie pieniądze nie pójdę do ich roboty. Jest trudna sytuacja, to prawda, no ale trzeba się cenić – mówi Tomek, który ma 36 lat, ma maturę i wcześniej pracował jako elektryk, nie ma żadnych przychodów, jako pielęgniarka zarabia jego żona, mają dwoje dzieci w wieku szkolnym. 5 lat temu Tomek zarabiał na drobnych fuchach, teraz już nawet to go nie interesuje.

Godna pensja, czyli 2,5 – 3 tys. zł netto

- Chciałbym normalną, poważną pracę, która odpowiadałabym moim kwalifikacjom. Wcześniej pracowałem również na statkach i dużej firmie. Przez rok byłam nawet szefem zespołu, ale potem zlikwidowali zakład pracy, a ja trafiłem na bruk. Czułbym się fatalnie, gdybym miał pracować za tysiąc złotych. Denerwują mnie te wszystkie oferty przekwalifikowania się i pokazy w „pośredaniku” pod tytułem „jak ubrać się na rozmowę kwalifikacyjną”. Nie mogę uwierzyć, że ma pracy dla osoby z moimi kwalifikacjami i za godne pieniądze – mówi. Pytany jaka jest godna płaca, według niego, tłumaczy , że 2,5 – 3 tys. na rękę.

więcej: http://praca.wp.pl/kat,18453,title,Za-tysiac-zlotych-nie-pracuje,wid,11374007,wiadomosc.html

Co o tym myślicie? Czy uważacie, że byle-jaka robota, w momencie, gdy pracy nie ma, jest złym rozwiązaniem ? Czy trzeba się cenić ponad wszystko ?

Ja już wielokrotnie w SB wyrażałem opinię, że cenić się trzeba, ale nie w każdej sytuacji. W momencie, gdy "nie ma co do garnka włożyć" trzeba brać fuchę byle-jaką, byle by była. Aby móc przeżyć. A w międzyczasie szukać lepszego zarobku...

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-04, 21:35:44
przez kosmowski.be
tacy ludzie biora zasilki i lapia jakies fuchy (pracuja na czarno). niestety wszystko odbija sie na gospodarce kraju

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-04, 21:49:39
przez Oyen
pracowalem tak, za byle grosz. moglbym dalej ale nie ma sensu.

na jego miejscu to nawet w polu bym robil byleby dzieciakom bylo dobrze...

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-04, 22:07:17
przez KenWatanabe
Rozumiem gościa, żadna praca nie hańbi ale zarobek niekiedy tak. Nikt tu nie będzie w tym kraju siedział na kasie 14h żeby dostać 1000zł miesięcznie to nie afryka, Polak powinien mieć trochę godności :)

Przypomniał mi się taki cytat z Hagakure, chyba trochę przesadny xD z tym umieraniem ale trafny:
Można żyć, puki żyć się godzi i umrzeć, kiedy umrzeć trzeba.

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-05, 07:00:12
przez Lawenda
Taa,a po co pracować za 1000 zł -skoro można żyć na koszt państwa,dorabiając legalnie na boku.I czego on się spodziewa ,że będzie siedział i cenił się - i pewnego dnia przyjdzie praca marzeń?Nie przyjdzie bo od 10 lat nie funkcjonuje na rynku pracy - a to w tej perspektywie są wieki.
Swoją drogą za co Ci ludzie tak się cenią? Za wykształcenie zawodowe? za tytuł magistra filozofii? czy za doświadczenie jako sprzedawczyni w sklepie przez pół roku? - jak dla mnie to cenienie się nazywa się po prostu lenistwo i tyle.Nie pracują bo mają kasę, ktoś na nich pracuje,albo dorabiają na czarno.Nie wpadli na to,że takim działaniem to nie poprawią ekonomii kraju i zmniejszą szanse na normalną prace za godne pieniądze.


P.S najbardziej mnie zachwycił pan asystent z wyższej uczelni co nie pracuje bo ma dyskomfort psychiczny przed PR - współczuje jego żonie.

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-05, 09:28:41
przez Madzias
Faceci jednak są dziwni. Sądzę, że kobieta bez pracy, mająca dzieci podjęłaby każdą pracę, nawet za 800 zł, bo mieć 800zł a nie mieć, to jednak jest różnica. A ten facet poprostu jest leniwy i tłumaczy swoje lenistwo, tym że się ceni. Mimo wszystko byłaby róznica w domowym budżecie, gdyby pracowali obydwoje. Odpowiedzialny rodzic i mąż pracowałby za te 1000 zł i namiętnie szukał czegoś lepszego. Ciekawa jestem, czy myslał on o emeryturze. Jeśli ZUS przetrwa, to co on dostanie na stare lata. Nawet tego 1000, którym tak gardzi nie będzie miał.

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-05, 16:19:35
przez cre[a]tive
Cenić się trzeba, inna sprawa, że najczęściej cenią się ci, którzy tak realnie na to patrząc, to wcale nie mają się za co cenić. Są też tacy co może jakieś tam wykształcenie mają, ale zero doświadczenia, a oczekiwaliby zaraz nie wiadomo jakich sum za bycie żółtodziobem. Uważam, że pracę można sobie wybierać i marudzić jak sytuacja finansowa na to pozwala, a nie gdzie żona pracuje na całą rodzinę, a facet siedzi w domu, bo się ceni. On się ceni, a dzieci pewnie nie mają na nowe buty albo kurtkę. Ale co tam, trzeba się cenić!
Znam osobiście takie małżeństwo, ona pracuje w biurze, on miał dobrą pracę i dobrze płatną ale stracił, teraz siedzi w domu. Nie dlatego, że pracy nie może znaleźć, miał już dużo ofert do 1800 albo 2000 zł na rękę, jednak on uważa, że takie pieniądze go hańbią. Para ma małe dziecko... Co najśmieszniejsze, nie hańbi go, że w dużej części utrzymuje ich matka tej dziewczyny, która każdego miesiąca daje im duże sumy.

Z artykułu najbardziej spodobało mi się to:
Etat mu się nie opłaca
Janek codziennie zbiera puszki po piwie, szuka też w śmietnikach elementy metalowe, które potem sprzedaje.

Po co pracować jak można po śmietnikach grzebać :boss:

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-05, 23:09:11
przez Madzias
kobieta napisał(a):Co najśmieszniejsze, nie hańbi go, że w dużej części utrzymuje ich matka tej dziewczyny, która każdego miesiąca daje im duże sumy.


To się chłopak ustawił :dobani:
Na miejscu tej dziewczyny poprosiłabym mamę, żeby narazie kasy nie dawała. Myślę, że jakby bieda zajrzała mu do tyłka i odczułby zmianę sytuacji, to pracowałby za te 2000zł. Taka to już jest krzywdząca nadopiekuńczość rodziców. Rozumiem, że rodzice pomagają, jak młodym ludziom brakuje mimo silnych starań, mimo że oboje ciężko pracują ale żeby pomagać, gdy zdrowy facet nie pohańbi się pracą i sądzę że w domu też nie ma z niego pożytku...to już jest smutne. Osobiście konkretnie przetrzepałabym takiego męża. Albo pracuje i jakoś z pomocą kochanych rodziców idą do przodu albo niech sam się utrzymuje. Zastrajkowałabym na pewno.

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-06, 00:05:51
przez ET
1.Jeżeli jest elektrykiem, to zarobienie 4000 nie jest problemem (właśnie wymieniam instalację elektryczną i normalna cena w Łodzi to 600 materiałów i 1400 za robociznę.
2.Wydaje mi się, że odpowiada mu rola życiowego pasożyta.

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-06, 00:33:30
przez zuyboy
kobieta napisał(a):
Etat mu się nie opłaca
Janek codziennie zbiera puszki po piwie, szuka też w śmietnikach elementy metalowe, które potem sprzedaje.

Po co pracować jak można po śmietnikach grzebać :boss:

Jeżeli ma się z tego 2 tysiące, a etat jest za tysiąc to ironia jest nie na miejscu. Oczywiście są ludzie, którzy wolą być dymani na etacie za tysiąc niż mieć 2 tysiące z grzebania po śmietnikach, ale to raczej kwestia braku pomyślunku.

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-06, 00:38:46
przez hitman1986
zuyboy napisał(a):Oczywiście są ludzie, którzy wolą być dymani na etacie za tysiąc niż mieć 2 tysiące z grzebania po śmietnikach, ale to raczej kwestia braku pomyślunku.

To bardziej kwestia honoru i własnego wstydu lub jego braku, ale są ludzie, którzy dla pieniędzy zrobią wszystko.

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-06, 01:10:27
przez zuyboy
hitman1986 napisał(a):To bardziej kwestia honoru i własnego wstydu lub jego braku, ale są ludzie, którzy dla pieniędzy zrobią wszystko.

Dać się dymać za tysiąc na etacie, gdy można mieć dwa za działalność na rzecz środowiska to nie honor tylko ciężki przypadek frajerstwa.

A z tym, że są ludzie którzy dla pieniędzy zrobią wszystko to się zgodzę, najczęsciej Ci ludzie wykorzystują to że ktoś ma rodzinę na utrzymaniu i boi się bezrobocia, żeby jak najwięcej wycisnąć, najlepiej 70 godzin tygodniowo na czarno i za tysiąc złotych. Bardzo honorowo.

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-06, 07:02:07
przez Lawenda
zuyboy napisał(a):
kobieta napisał(a):
Etat mu się nie opłaca
Janek codziennie zbiera puszki po piwie, szuka też w śmietnikach elementy metalowe, które potem sprzedaje.

Po co pracować jak można po śmietnikach grzebać :boss:

Jeżeli ma się z tego 2 tysiące, a etat jest za tysiąc to ironia jest nie na miejscu. Oczywiście są ludzie, którzy wolą być dymani na etacie za tysiąc niż mieć 2 tysiące z grzebania po śmietnikach, ale to raczej kwestia braku pomyślunku.


kwestią braku pomyślunku,jest popieranie takich społecznych pasożytów.Bo oprócz 2 tysięcy, na puszkach pan ma jeszcze za pewne zasiłek dla bez robotnych.A na takich zasiłek pracując Ci etatowcy za 1 tys złotych, bo to z ich podatków się takich ludzi finansuję.Nie wiem jak Ty,ale ja nie uważam tego za jakąś ekstra obrotność a za zwykłe krętactwo.Dlaczego moje podatki mają iść na takich oszustów?

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-06, 07:04:07
przez hitman1986
zuyboy napisał(a):Dać się dymać za tysiąc na etacie, gdy można mieć dwa za działalność na rzecz środowiska to nie honor tylko ciężki przypadek frajerstwa.

"Na rzecz środowiska" buhehehe. Sam na to wpadłeś ? :]

No to bardzo proszę - jeśli Ci tak dobrze łazić po śmietnikach i w nich szukać pożywienia, to proszę bardzo. Widać jesteś bardziej zaradny niż ja, bo chyba nie ma sytuacji, w której to wybrałbym grzebanie w śmietniku na rzecz normalnej pracy. Nawet, jak to grzebanie dałoby mi 3x większe zarobki.

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-06, 08:10:24
przez Palla
Madzias napisał(a):Sądzę, że kobieta bez pracy, mająca dzieci podjęłaby każdą pracę, nawet za 800 zł, bo mieć 800zł a nie mieć, to jednak jest różnica.


Fakt dzieci nie mam, ale 800zł miesięcznie zarabiam ;]
Jakoś nie jest mi źle z tego powodu. Jedyne co mi przeszkadza to brak umowy, ale może z czasem i umowa będzie :)
Moim zdaniem jak się jest wybrednym to ciężko znaleźć "dobrą" pracę. Ja już bym wolała pracować za te "marne" 1000zł i jednocześnie szukać czegoś lepiej płatnego ;] Może akurat by się udało.

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-06, 08:39:33
przez zuyboy
hitman1986 napisał(a):No to bardzo proszę - jeśli Ci tak dobrze łazić po śmietnikach i w nich szukać pożywienia, to proszę bardzo.

Czytaj o czym piszesz. Teraz piszemy o kolesiu, który ma 2 tysiące netto z tego co pozbiera na śmietnikach, więc mu się nie opłaca dawać się wyzyskiwać za tysiąc(pewnie brutto) na etacie. Teraz skoncentruj się, bo to ważne, abyś to załapał: Nie piszemy o mnie, a o kolesiu z artykułu, z którego w ramach swojej wysokiej kultury osobistej szydziła kobieta.
Lawenda napisał(a):Bo oprócz 2 tysięcy, na puszkach pan ma jeszcze za pewne zasiłek dla bez robotnych.

W artykule nie ma nic o pobieraniu zasiłku przez pana o którym piszę.
Lawenda napisał(a):P.S najbardziej mnie zachwycił pan asystent z wyższej uczelni co nie pracuje bo ma dyskomfort psychiczny przed PR - współczuje jego żonie.

Który to pan asystent zajmuje się dzieckiem, rzeczywiście jest czego współczuć. I wcale nie wyklucza, że pójdzie do pracy jeżeli naprawdę będzie trzeba.

BTW czym się różni dyskomfort psychiczny przed PR od dyskomfortu psychicznego przed zbieraniem puszek?
Moim zdaniem jak się jest wybrednym to ciężko znaleźć "dobrą" pracę. Ja już bym wolała pracować za te "marne" 1000zł i jednocześnie szukać czegoś lepiej płatnego Może akurat by się udało.

Szkoda tylko, że jakby wszyscy godzili się pracować za marny tysiąc to nikt by nie oferował pracy za więcej niż marny tysiąc.

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-06, 10:56:53
przez cre[a]tive
Lawenda napisał(a):.Bo oprócz 2 tysięcy, na puszkach pan ma jeszcze za pewne zasiłek dla bez robotnych.


Albo opieka społeczna wypłaca mu co miesiąc ładne sumy i sponsoruje to piwo, o którym mówił. Poza tym, gdy pan już będzie miał wiek emerytalny, to skąd niby dostanie emeryturę, bo przecież składek nie odprowadza? Z opieki społecznej właśnie i jak słusznie zauważyłaś będzie to z podatków tych biedaków co to pracują za 1000 zł na etacie i dają się dymać. Tylko pytanie przez kogo oni są dymani? A przez tych śmietnikarzy właśnie. Oczywiście pan z artykułu jest tylko przykładem, każdy z nas zapewne zna z widzenia niejednego takiego "pana Janka".

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-06, 16:51:56
przez Puella
Poza tymi co grzebią w śmietnikach, są jeszcze żebracy i tych można latem w Kołobrzegu naprawdę wielu spotkać. I nie chodzi mi tyle, o umorusanych kloszardów, klęczących gdzieś z karteczką pod kościołem, ale ludzi w moim wieku, zdrowych, normalnie ubranych, którzy w wakacje przyjeżdżają tu „zarobić” z Gryfic, Świdwina, Trzebiatowa, Białogardu i innych okolicznych miasteczek. Niektórzy są naprawdę dobrzy w „ściemnianiu” i bardzo wielu ludzi daje się nabrać. Więc ostrzegam przed tego typu żebrakami osoby, które chcą przyjechać do Kołobrzegu i zabawić się (wiadomo, pod wpływem procentów człowiekowi mięknie serce), bo ich sprawdzonym numerem jest np. prośba o kupno biletu. Oczywiście, gdy bilet dostaną do ręki, nie korzystają z przejazdu (nawet gdy wsiądą do pociągu, to idą przez skład, aby go później opuścić), tylko wracają do kasy i proszą o zwrot. Tym sposobem mają np. z biletu wartego 10 zł - 7,5 zł. Żebractwo w Kołobrzegu w czerwcu, lipcu, sierpniu, a nawet wrześniu jest dla tych osób bardzo opłacalne (wiem, bo gadałam z takim jednym świeżym absolwentem PK, który w ten sposób „zarabia”).

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-06, 17:09:39
przez Lawenda
zuyboy napisał(a):
Lawenda napisał(a):Bo oprócz 2 tysięcy, na puszkach pan ma jeszcze za pewne zasiłek dla bez robotnych.

W artykule nie ma nic o pobieraniu zasiłku przez pana o którym piszę.


dlatego napisałam za pewne a nie na pewno.Choć nie trudno się domyślić że jak ktoś jest bezrobotny od 10 lat - to raczej zasiłek dostaje.


a co do opieki nad dzieckiem - no faktycznie wielki wyczyn i duma,że opiekuje się dzieckiem - jeszcze brakuje tego żeby tego nie robił.Nie twierdzę,że jest to zły układ - ona w pracy on z dzieckiem,ale tłumaczenie się tym że nie pracuje bo mam dyskomfort psychiczny jest co najmniej śmieszne w ustach dorosłego mężczyzny.

A co do tego że głupotą jest iść na etat za 1000 zł a super zaradnością zbierać puszki za 2000 zł.To widzę w Twojej logice pewne luki.Ponieważ zbierając puszki za 2000 zł - zbierasz puszki i na tym kończą się Twoje perspektywy na jutro.A pracując,jesteś w machinie firmy - masz szansę na awans,na szkolenia,na rozwój,masz kontakt z innymi ludźmi a to pozytywnie wpływa na utrzymanie stabilności psychicznej.Masz swego rodzaju bezpieczeństwo mając prace i szanse na zarobki większe niż 1000 zł a zbierając puszki masz puszki masz kasę - i tyle,nie masz szans na awans w tej branży,nie masz znajomych,nie jesteś częścią rynku pracy,masz szanse na wypadnięcie po za margines społeczeństwa.

Re: Za tysiąc złotych nie pracuję

PostNapisane: 2009-08-06, 19:28:21
przez Codino
Ja tam nie wiem w czym problem, jakby gość rzeczywiście był w ciężkiej sytuacji to by do pracy poszedł - jego wybór. Zasiłki jeśli istnieją to zawsze jest szansa, że dostanie je ktoś nie powołany, praca na czarno może zaszkodzić conajwyżej budżetowi państwa, a nie gospodarce, a jak państwo ustala takie podatki i przepisy, że legalnie się nie opłaca to może w końcu ktoś to zauważy i pójdzie po rozum do głowy.