U mnie się to dzieli na 2 możliwości
Rzecz jasna na dzień roboczy i weekend.
W dniu roboczym:
Po 3-4h snu dzwoni mi budzik o 5 nad ranem. Za oknem kompletnie ciemno, latają kruki i inne paskudztwa. Zaczynam od nihilistycznych myśli i zwyzywania bogu ducha winnego prezesa oraz złości na dziewczynę która śpi sobie w najlepsze niczego nie świadoma. Potem wstaję i idę do łazienki, jedyną myślą jest ta, że zaraz znowu będę mógł spać
Potem mały prysznic, mycie zębów i idę się jeszcze na jakieś 2 godziny godziny zdrzemnąć. Wynika to z tego, że wstając bezpośrednio przed wyjściem nie byłbym w stanie prowadzić samochodu
. Potem wstaje już na dobre, jest trochę lepiej ale i tak denerwują mnie kruki, dziewczyna i prezes
Znowu kurs do łazienki, przyczesuję się, wracam, ubieram i wychodzę. Pełna kontrola powraca mi po około 30 minutach i znowu mogę nie spać przez te kilkanaście godzin
Na śniadania nigdy nie tracę czasu bo i tak nie chcę mi się z rana jeść.
W weekend:
Po około 9h snu wstaję o godzinie 14
I znowu jestem zmęczony bo to za dużo spania
Leżę i oglądam telewizję przez jakąś godzinę. Potem wstaję, jem obiad i zaczynam dzień, co tu dużo mówić
Byłaby jeszcze wersja z kacem ale to już zbyt drastyczna historia jak na forum i bez kilku słów na "k" by się nie obeszło