a co do zniesienia obowiazku szkolnego - nie i jeszcze raz nie.Bo to juz w ogole ograniczanie mlodziezy mozliwosci rozwoju : przestana istniec technika,zawodowki.I mlodziez bez ambicji skonczy na bezrobociu bo pozwoli im sie zrezygnowac z nauki zanim jeszcze tak zawny : rozum do glowy im przyjdzie.Rozum ze trzeba sie uczyc.Nie to jest glupi pomysl.
Dlaczego przestaną istnieć technika i zawodówki? Dlaczego nie będzie możliwości rozwoju?
Czy po tym jak zlikwidowano państwową telekomunikacje w Polsce zabrakło obsługi telefonów? Czy po tym jak sprywatyzowano cukrownie w Polsce nie mam cukru? No proszę Cie...
Dlaczego skończą na bezrobociu...? Najważniejszy zasób jakim jest człowiek istnieje.. można go dowolnie szkolić... umiejętności z zawodówki można nabyć na szkoleniach właśnie.
Ten "rozum" może jako jedyny posiada aparat państwowy? i to on w trosce o nasze "dobro" mówi co mamy robić... zazwyczaj z opłakanym skutkiem
Pisałaś, że planujesz studiować w Warszawie... może jednak najpierw należało by spytać się o zdanie wójta, starosty swojego regionu? Być może w Twoim regionie istnieje zapotrzebowanie za ludzi po pedagogice... nie masz przecież takiego rozumu jak wszechwiedzące państwo i jego organy, które lepiej wie kto powinien sie uczyć a kto nie. Skoro decydują o tym, że należy się uczyć w technikum, bo to dla nas "dobre", równie dobrze mogą zadecydować o Twoim kierunku studiów.. spokojnie... pamiętaj robią to dla Twojego dobra.
Analogiczne troszkę przejaskrawione podejście
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
gratuluję podejścia. czyli taki śmierdzący leń z warszawy może się obijać całe studia ile wlezie, "nie starać się zbytnio", a potem załatwi sobie dobrze płatną pracę przez znajomości. i jak widzę tobie to bardzo odpowiada i pewnie też masz zamiar tak zrobić, skoro teraz razem ze swoimi kolegami do studiowania podchodzicie "na luzie" i "się lenicie" i "nie bardzo staracie". a potem pewnie niezła posadka cię czeka, którą tatuś załatwi. brawo. a ci, którzy z dużego miasta nie są, ale są naprawdę inteligentni, naprawdę mądrzy, mają wiedzę, ambicję itd pracy nie dostaną, bo przyjdzie taki Larry, albo jeden z jego kolegów, który pomimo bycia o wiele gorszą partią na dane stanowisko (bo na studiach się obijał, nie uczył i nie starał) dostanie je, bo jego tatuś z tamtym panem, prezesem danej firmy, się zna.
Bardzo dobry tok myślenia... co widzisz w nim nielogicznego? Firma należy do znajomego. Jeżeli on jest jej szefem to mamy przecież sytuację z głowy. To on, nikt inny decyduje o tym kogo i na jakich warunkach zatrudni. Jeżeli będzie miał taki kaprys może zatrudnić swojego przyjaciela nawet na stanowisku sprzątacza i płacić mu 5 tys. Czemu nie...?
Jeżeli np. mój ojciec założył firmę, następnie przekazał ją mnie... to czemu nie mogę dobierać ludzi tak jak mi się podoba? Jeżeli mam zaufanie i chcę zatrudnić mojego kolegę ze studiów, z którym piłem piwo... co w tym złego? Mam zatrudniać obcego człowieka, skoro mogę zatrudnić zaufaną osobę albo członka rodziny?
Podpowiem... takie sytuacje mają miejsce, nie jest to oczywiście reguła, ale przypadki odosobnione też nie. Teraz rozumiecie co miałem na myśli mówiąc o tym, że mogą występować różnice między tymi którzy mieszkając w dużym mieście i mają dojścia, a tymi, którzy tych możliwości nie maja?
i co tu się potem dziwić, że lekarze podczas porodu urywają główki dzieciom, trują pacjentów za mocnymi dawkami zastrzyków, że prawnicy biorą kasę za sprawy, które przegrywają, bo nie znają dobrze prawa, że politycy tak a nie inaczej rządzą naszym krajem.
nie ma się co dziwić, póki są ludzie z takim podejściem tak niestety będzie.
Przepraszam bardzo.. lekarz w państwowym szpitalu jest chyba zatrudniany na innej zasadzie niż w rodzinnej firmie. Jeśli trafiają tam ludzie nieodpowiedni to jest to wina wadliwego systemu... obsługiwanego zresztą przez państwo.. jakoś mnie ta wadliwość nie dziwi
Będzie tak póki osoby żyjące nadal w komunizmie i wyznające socjalistyczne zasady nadal będą wybierały polityków ten model państwa wspierających, do tego czasu faktycznie... nic sie nie zmieni.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
i masz racje, cholerna racje.Szczegolnie ze "miastowi" nie jednokrotnie chelpia sie swoja miastowoscia, a kiedy poznaja "wiejskie" standardy zycia zaczynaja zazdroscic.Ja jako to mieszkanka miasta, to wsi nauczylam sie jednego niewazne skad sie jest wazne co sie ma w glowie.Bo mozna byc miejskim prostakiem albo wiejskim czlowiekiem z klasa.
Owszem... zapominacie tylko o jednym... nie mamy możliwości przeanalizowania z osobna każdego przypadku 40 mln ludzi mieszkających w tym państwie. Na potrzeby tej dyskusji zmuszony byłem i robiłem to.. generalizować, upraszczać, korzystać ze stereotypów - które to właśnie przedstawiają pewien uproszczony schematyczny obraz osób. W tym celu wykorzystywałem i przytaczałem wam statystyki. Nie można z nich wyciągnąć wszystkiego ani zdobyć pełni wiedzy.. ale tak jak mówię... nie ma fizycznej możliwości rozpatrzyć każdego człowiek ze wsi i miasta i porównać ich. A co wskazywały statystyki... pokazywałem. Statystycznie gorsze wykształcenie ludzi na wsi, statystycznie uboższych ludzi na wsi, statystycznie gorzej wyposażone domy. Nie miejcie pretensji do mnie.. tak sie robi.
- Kod: Zaznacz cały
http://www.agrosukces.pl/akt_0074.html
Przepaść między wsią a miastem coraz większa
Rozmowa z Wiesławem Łagodzińskim, statystykiem i socjologiem z GUS.
Ten koleś też jest uprzedzony do mieszkańców wsi, bo na podstawie badań i statystyk porównuje miasto i wieś i stawia taką tezę?
"A government big enough to give you everything you want, is strong enough to take everything you have." by Thomas Jefferson