przez Margaret » 2011-10-11, 18:34:07
Dobry temat. Zazdrość, jak mówicie to nieodzowna część naszych emocji. Dziwnym byłoby, gdyby w ogóle nie interesowało nas z kim nasz mężczyzna/kobieta się spotyka, czy ma "przyjaciółki/przyjaciół" i czy jesteśmy jedynymi jego/jej kochankami. Wg mnie osoba, której komuś na kimś zależy nie przechodzi obok tych tematów obojętnie, chce wiedzieć i nie jest to niczym złym, tudzież chorym. Chora zazdrość objawia się dopiero wtedy, gdy choć słuchamy swojego partnera, nie słyszymy go. Wszystko opieramy na domysłach, obsesyjnie boimy się, że z pierwszą lepszą okazją nas zostawi i robimy awantury o byle co. To tyle w temacie zazdrości "na bieżąco".
A teraz zazdrość o byłych/byłe - główny temat wątku. Podobnie jak Wy uważam, że przeszłość nie powinna mieć dużego wpływu na teraz; szczególnie jeśli jest to dość odległa przeszłość. Nikt nie jest święty, trudno znaleźć swoją połówkę już w przedszkolu, a następnie być wiernym tej połówce aż do śmierci. Miłość to uczucie, którego uczymy się metodą prób i błędów. Warto dużo rozmawiać o swoich wymaganiach, upodobaniach co do partnera, aby nie wpakować się w coś, na co w ogóle nie mamy ochoty. Kiedyś gdzieś słyszałam, że kolejna miłość nie może być gorsza od poprzedniej. Myślę, że coś w tym jest. Gdyby osoby, które są zazdrosne o byłych/byłe partnerki/partnera znały tę myśl być może patrzyłyby na jej/jego przeszłość z przymrużeniem oka, a to, że zamiast z byłą/byłym jest teraz z nami, podłechtałoby nasze poczucie własnej wartości.
"(...)Uśmiechnięci, wpółobjęci, spróbujemy szukać zgody, choć różnimy się od siebie, jak dwie krople czystej wody.'' - W. Szymborska